Pojawienie się Zuzi zmieniło moje życie.

Od 10 roku życia miałam psy, lubiłam się nimi zajmować, szkolić, opiekować. Być z nimi. Jednak to dopiero Zuzia zmieniła zupełnie moje życie. Ona została moim psim nauczycielem, to dzięki niej poznałam psi świat i psie sporty.

Jak to się zaczęło

Mój pierwszy briard Saba bardzo bała się strzałów, burzy, petard. Niestety odeszła w wieku 10 lat po nieznanych hałasach w okolicy. Po śmierci Saby, którą bardzo przeżyłam, pojawiła się mała, włochata kulka. Oczywiście był to briard. Dostała imię – Zuzia po kocie, który bardzo lubił się bawić z Sabą. Zuzia zawitała do nas tuż przed Bożym Narodzeniem. Pamiętam jak koty starały się wejść na choinkę, by uciec od wszędobylskiego szczeniaczka. Na szczęście szybko się z nimi zapoznała, a jeden z nich, Gustaw kładł się jej na łapach. Z czasem zaczęła obgryzać jego futro, a on to uwielbiał.

Zuzia była spokojnym i cichym szczeniaczkiem, ale bardzo pojętnym i chętnie się uczyła. Pamiętam, że nie miałam z nią żadnych problemów wychowawczych. Bardzo lubiła też bawić się z innymi pieskami. Dzięki wspólnym spacerom poznaliśmy kilka osób na spacerze z ich psiakami.

Jak tylko Zuzia pojawiła się w domu  – zaraz znalazłam psie przedszkole, gdzie chciałam stopniowo przyzwyczajać ją do strzałów petard. I tak na początku roku 2009 ze szczeniakiem zaczęłam naukę przyzwyczajania do hałasów, ale też naukę różnych komend.

W psiej szkółce bardzo spodobała mi się nauka sztuczek, dlatego zaczęłam szukać osoby, która by nauczyła nas tych bardziej skomplikowanych. I tak zaczęłam powolutku uczyć Zuzię slalomu między nogami, cofania. Pamiętam jaka byłam dumna z Zuzi za kolejną nauczoną sztuczkę. A ona taka dumna trzymała obejmując łapką kijek pionowo.

W 2010 roku na WOŚP w szczytnym celu wzięłam pierwszy raz udział z Zuzią w pokazie sztuczek, a po dwóch miesiącach w Poznaniu na wystawie psów był nasz pierwszy pokaz na hali, nasze wspólne wystąpienie przed publicznością. Dużo stresu, kilka moich błędów w trakcie pokazu, ale udało się dobrnąć do końca. Dumna byłam z mojej Zuzi, że przed taką dużą publicznością i w takich ciężkich warunkach  tak pięknie była na mnie skupiona i tak chętnie wykonywała polecenia 🙂

Następnie trafiłam na szkołę, gdzie uczyłam Zuzię skakać przez przeszkody, biegać po kładce, po palisadzie. Tak powoli z Zuzią poznawałam kolejny psi sport jakim jest agility. Coraz lepiej wspólnie sobie radziliśmy na torze. Aż przyszedł czas na zawody. Nasze pierwsze zawody w czerwcu w 2011 roku w Chorzowie. Do dziś pamiętam te emocje w trakcie startu. Niesamowita była radość w jej oczach. Pamiętam wtedy zajęliśmy drugie miejsce. Stanęliśmy na podium. Nasza wspólna pierwsza wygrana.

Tak się nam razem super pracowało, że wystartowaliśmy na kolejnych zawodach w Legnicy, w Ścięgnach, w Brzegu zdobywając raz pierwsze, raz drugie, raz trzecie miejsce. Oczywiście czasem podium nie było, ale zawsze była super zabawa.

Uwielbiałam Zuzi zaangażowanie, widziałam, że też lubi nowe wyzwania. Najważniejsze, że to właśnie z Zuzią poznawałam psie sporty. Często w stresie na zawodach popełniałam błędy, ale zawsze była to świetna zabawa. Nigdy się na mnie nie frustrowała, że popełniłam błąd.

Równocześnie zainteresował mnie kolejny sport jakim jest obedience. W tym samym roku wystartowaliśmy w klasie 0 i zdobyliśmy czwarte miejsce.

Obedience skradło moje serce. Niestety u Zuzi zobaczyłam, że starty obedience ją tak nie cieszyły. Spróbowałam jeszcze kilka razy wystartować na zawodach, ale nie widziałam w jej oczach takiego zaangażowania jak w innych sportach. Zdecydowałam się zrezygnować. Najważniejsze dla mnie było, byśmy razem się dobrze czuły w danej aktywności.

Spędzałyśmy mnóstwo czasu ze sobą poznając kolejne aktywności jak dogtrekking, obrona, pasienie, treiball, obrona, mantrailing, nosework.

Była drugim briardem, który tak wszechstronnie brała udział w wielu psich sportach. Mieliśmy wiele wygranych. Kilka wyników poniżej: w PT 1/10 psów, 4/19 psów w obedience 0. W kolejnych latach zdaliśmy PT2 oraz na zawodach obedience klasa 1 raz 4/6, raz 3/11 psów i 3 miejsce w klasie 2 obedience. W rally – O wystartowaliśmy w silnej konkurencji raz w Oleśnicy raz w Legnicy zdobywając pierwsze miejsce. Najwięcej podiumowych miejsc zdobyliśmy w agility w klasie 0 startując w Chorzowie, w Brzegu, Wrocławiu, Legnicy: 2/4, 3/18, 2/5, 1/4 psy, 1/9, 3/7, 1/8, 3/10, 3/10, 1/8, 3/8, 3/10.

Jednak to sztuczki, agility, pokazy, pasienie i obrona skradła Zuziowe serce. Lubiła też być blisko ludzi. Bardzo dobrze się czuła wśród dzieci. Dlatego większość aktywności planowałam w tym kierunku. Postanowiłam więc z Zuzią zrobić kurs dogoterapeutyczny.

Od czasu do czasu brałam z Zuzią udział w pokazach na wystawach psów, na festynach, w przedszkolach. Przede wszystkim zaczęłam z nią regularnie prowadzić zajęcia w przedszkolach i żłobkach. Pamiętam ten uśmiech jej i energię w oczach kiedy wchodziliśmy do dzieci. Tego uczucia nie da się zapomnieć. Uwielbiała takie klimaty – pozować, robić sztuczki i przytulać się do dzieci. Tyle lat już minęło, a ja pamiętam tę radość dzieci na widok kudłatego psa i energię Zuzi w zajęciach. Lubiła, kiedy miała na sobie mnóstwo kolorowych gumek na włosach, a dzieci miały powiedzieć jakie to kolory. Za dobrą odpowiedź rzucały do niej albo dawały z rączki smaczek. Oj różne były ćwiczenia. Kolejne ćwiczenie które Zuzia wraz z przedszkolakami lubiła wyglądało tak, że leżała naprzeciw 5 miseczek różnych kolorów. Dzieci miały dojść do nich ścieżką sensoryczną i wrzucić smaczki. Następnie Zuzia na komendę zjadała je po kolei, a dzieci miały powiedzieć jakiego koloru jest miska, z której właśnie zjada smaczki.

Dzięki Zuzi poznałam kolejne psie aktywności. Dzięki nim lepiej też poznałam Zuzię. Coraz łatwiej odczytywałam jej sygnały i upodobania.

Zuzia była psem raczej wolnym, ale wkładała całe swoje serce w to, co jej zaproponowałam.

Pamiętam w Poznaniu na jednych z zawodów Zuzia nie mogła znaleźć wyrzuconego aportu i przyniosła pachołek leżący obok. Zawsze starała się zrobić to, o co ją prosiłam. Zawsze z wielkim zaangażowaniem i pasją.

Niestety Zuzia miała też wiele problemów zdrowotnych: alergia, anemia. Dużo czasu spędzaliśmy u lekarzy weterynarii. Masa badań, zabiegów, pobrań krwi. Jeździliśmy też przez pewien czas do Opola na terapię. Była bardzo dzielna, jakby czuła, że jej chcą tam pomóc. Wchodziła pewnym krokiem do gabinetu, siadała i czekała spokojnie co teraz będą jej robić. Pamiętam jak kalecząc się zerwała ścięgno i musiała mieć łapę 6 tygodni w gipsie. Ten okres bardzo cierpliwie zniosła.  Natomiast ja starałam się najlepiej jak mogłam zapewnić jej odpowiedni ruch. Często odwiedzała nas koleżanka z owczarkiem Wędrasiem, żeby mogły sobie po prostu razem pobyć i poleżeć. Łapka się dobrze zagoiła i Zuzia mogła w pełni wrócić do aktywności. 

Miło też spędzaliśmy czas na naszych zawodach dogtrekkingowych w górach. Oj pamiętam te nasze zawody 10 kilometrowe raz w Górach Świętej Anny, raz w Przesiecie, raz Złotym Stoku. Ciężkie trasy, ale bardzo miło spędzony czas. Startowałam z koleżanką i z jej psem Wędrasiem. Po całym sezonie zajęliśmy 16 miejsce na 29 temaów.

Pamiętam też nasze chwile w pięknym uroczym miejscu z jeziorkiem, gdzie mieliśmy sesje zdjęciowe. Często lubię wracać do zdjęć, oglądać i wspominać nasze wspólne chwile.

W wieku 5 lat przyszło jej wychowywać szczeniaka – Zojkę, którego przywiozłam do domu. Bardzo dobrze się w tej roli sprawdziła. Zaprzyjaźniły się bardzo.

Na co dzień widziałam w Zuziowych oczach wielką radość, miłość i oddanie.

Na zawsze pozostanie w moim sercu. Zuzia – zostanie zapamiętana jako briard wszechstronny, który przetarł szlaki w wielu nowych dyscyplinach kynlogicznych.

Zuzia (Binag Aeivena) 10.10.2008-23.11.2018r.

Filmiki:

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Call Now Button